Wybory do Parlamentu Europejskiego. Oni też chcą walczyć: obrońcy wędlin, odrodzona Samoobrona i Oburzeni. Ale nie ci od Kukiza

19 komitetów wyborczych - aż tyle zamierza stanąć w wyborcze szranki do europarlamentu. Okazuje się, że polska scena polityczna ma o wiele więcej do zaoferowania niż tylko kilka głównych, dużych partii. Sprawdziliśmy, co wyborcom obiecują maluczkie i nowo powstałe organizacje, partyjki i polityczne kanapy.

Wszędzie tylko PO, PiS i SLD. Co jakiś czas ze swoim przekazem przebijają się jeszcze PSL i Twój Ruch. Inne, mniejsze partie tylko wtedy, gdy błysną jakimś naprawdę kontrowersyjnym pomysłem. A są przecież jeszcze w kraju takie siły polityczne, o których nie mówi się zgoła wcale. Tymczasem one nie tylko marzą o władzy, ale też próbują ją zdobyć. W Państwowej Komisji Wyborczej zarejestrowało się bowiem aż 19 komitetów wyborczych, które chcą startować w wyborach do Parlamentu Europejskiego.

Droga do euromandatu jest jednak niezmiernie długa. Pierwszą przeszkodą - która dla politycznego planktonu może okazać się już tą nie do pokonania - jest zebranie wymaganej przepisami liczby podpisów tak, aby móc zarejestrować listy. O co te małe partie i organizacje chcą jednak walczyć, jeśli kiedykolwiek sięgną po władzę?

"Oburzeni" na Okrągły Stół

Na liście zgłoszeń w PKW widnieje m.in. komitet "Oburzeni". Pierwsze skojarzenie nasuwa nam na myśl ruch skupiony swego czasu wokół muzyka Pawła Kukiza. - Nie, nie mamy z nim nic wspólnego - mówi nam Antoni Gut, przewodniczący rady koordynacyjnej komitetu.

Czym tak bardzo są oburzeni jego członkowie? Okazuje się, że negatywne emocje budzi w nich pookrągłostołowa rzeczywistość w Polsce. - Zapraszamy wszystkich ludzi dobrej woli, do włączenia się w działania mającego na celu wyrzucenie na śmietnik historii, pewnego mebla zwanego potocznie "okrągłym stołem" - nawołuje Gut.

Co takiego złego stało się pod koniec lat 90. w Magdalence, gdzie odbywały się rozmowy władz PRL z opozycją? - Zawarte tam ustalenia dają przyzwolenie na grabież obywateli i majątku narodowego przez grupę beneficjentów tego układu i ich zagranicznych patronów - przekonuje pełnomocnik wyborczy "Oburzonych".

- Ten proceder, o ile go nie zatrzymamy, doprowadzi do likwidacji państwa polskiego - ostrzega Gut, który kiedyś był stołecznym radnym Ligi Polskich Rodzin. Jakie działania proponują więc "Oburzeni"? Remedium na "zło" Okrągłego Stołu mają być m.in. jednomandatowe okręgi wyborcze - z możliwością odwołania posła przez wyborców w trakcie trwania kadencji - oraz rozbudowanie instytucji referendum. Na razie Gut nie wie, do jakiej grupy parlamentarnej mogłoby przystąpić jego ugrupowanie, jeśli zdobędzie brukselskie mandaty. - W nowym PE zapewne powstaną również nowe grupy, dlatego trudno dziś o tym przesądzać. Na pewno jesteśmy uniosceptykami - deklaruje.

Eurosceptyczni Słowianie

Podobnie chłodny stosunek do Unii Europejskiej zdają się mieć też inne siły, co wcale nie przeszkadza im marzyć o Brukseli. Mowa m.in. o Związku Słowiańskim czy Samoobronie Odrodzenie. Co ciekawe, obie te organizacje łączy osoba - a właściwie zajazd do niej należący - Zbigniewa Witaszki, byłego posła Samoobrony. To właśnie w jego włościach w Czosnowie odbywają się ich zjazdy i spotkania.

Ta pierwsza partia według deklaracji "broni praw i interesów Narodu Polskiego oraz dba o zachowanie jego słowiańskiej tożsamości". Sprzeciwia się umieszczeniu w Polsce amerykańskiej tarczy antyrakietowej, a głównych sojuszników naszego kraju upatruje nie w Zachodzie, ale na wschodzie Europy.

Z kolei Samoobrona Odrodzenie to ugrupowanie powstałe z popiołów pod przewodnictwem mec. Henryka Dzidy, który kiedyś był obrońcą samego Andrzeja Leppera. Na sztandarach niesie zaś hasło: "Rodzina, Naród, Wiara".

Którą z tych eurosceptycznie nastawionych sił poprze w wyborach ich patron - restaurator Witaszek? - Ja popieram je wszystkie, bo źle się dzieje, jeśli Słowianie się kłócą - dyplomatycznie unika jednoznacznej odpowiedzi. - Chociaż tak naprawdę to przecież żadna z nich nie zbierze podpisów i nie zarejestruje list. Przecież to chodzi o to, żeby przed wyborami samorządowymi się pokazać - dodaje szczerze po chwili.

Polityka w masarni

Wydaje się, że podobny cel - zaprezentowanie się i wywołanie dyskusji wokół problemu - ma komitet Obrony Wędlin Tradycyjnych. Tę organizację utworzyli przedstawiciele ponad 150 firm mięsnych głównie z Podkarpacia i Małopolski. Zjednoczył ich sprzeciw wobec uregulowań Unii Europejskiej dotyczących norm wędzenia wędlin. Okazuje się jednak, że sam komitet wyborczy nie do końca jest tożsamy z organizacją wędliniarzy.

- Jakichś młodych się nazbierało i oni chcą ten komitet tworzyć. Nawet jeszcze nie podpisałem się na liście poparcia - mówi nam Stanisław Mądry z Liszek, który był jednym z liderów ruchu w obronie wędlin tradycyjnych. - To był taki młody, który rozwozi do masarni płyny chemiczne do mycia zakładów - mówi o liderze komitetu wyborczego.

Jaka jest recepta na ratunek dla polskich masarni wędzących swoje wyroby? - Wystarczy jeden malutki przepis zrobić tak, jak zrobiła to Łotwa, gdzie podwyższyli normy benzopirenu - mówi o środku, który według różnych badań i specjalistów może być przyczyną powstawania nowotworów.

Piraci i internetowe prawybory

Wśród komitetów, które chciałyby zawalczyć o Parlament Europejski są też siły skupiające młodych i nowoczesnych Polaków. Przykładem niech będzie komitet Demokracja Bezpośrednia, który przeprowadził pierwsze w Polsce internetowe prawybory. - Zdecydowaliśmy się oddać decyzję o kształcie naszych list i tego, kto ma się na nich znaleźć obywatelom. Wystartować w naszych prawyborach mógł każdy, spełniający warunki startu do europarlamentu, określone w kodeksie wyborczym - mówi nam Dominik Hernik z Demokracji Bezpośredniej.

Na listach tego komitetu oprócz bezpartyjnych działaczy społecznych i przedsiębiorców znajdują się także członkowie Polskiej Partii Piratów i Partii Libertariańskiej. Chcą zwiększenia roli referendów, możliwości odwoływania posłów i senatorów, wprowadzenia JOW-ów. Mają także przemyślenia dotyczące samej Unii Europejskiej. - Jako całość wymaga ona gruntownej reformy, a za jej największą słabość uważamy oderwane od bezpośredniego wpływu społeczeństwa, mechanizmy podejmowania decyzji - tłumaczy Hernik.

Do europarlamentu po naukę i doświadczenie?

W nowoczesnym stylu, za pomocą Facebooka skontaktowaliśmy się z liderką komitetu Wolność - Sandrą Spychalską. Rozłamowcy z Twojego Ruchu są zdegustowani polską sceną polityczną. - Większość mainstreamowych polityków uznajemy za kompromitację życia publicznego - tłumaczy była członkini młodzieżówki Palikota.

Dlaczego PE? - To jest miejsce reprezentacji, a nie faktycznej władzy, dlatego to najlepsza z instytucji, do której młodzi powinni kandydować na start - wyjaśnia Spychalska. - Chcemy reprezentować ludzi młodych, którzy naszym zdaniem są dziś najbardziej dyskryminowaną grupą społeczną - dodaje.

Mam talent

Ideą powstania Komitetu Wyborczego Wyborców Marka Wocha była z kolei "chęć wydobycia na światło dzienne talentów ukrytych w każdym z nas". - Członkostwo w Unii Europejskiej daje wiele ułatwień, ale bywa też źródłem wielu utrudnień. Zamiast pomagać, niektóre przepisy wspólnotowe hamują rozwój biznesu w Polsce - ocenia sytuację Marek Woch.

Jakie konkretne działania w Brukseli podjęliby utalentowani działacze jego komitetu? - Unia oferuje dofinansowanie wielu projektów społecznych i biznesowych. Jednak mimo rozrostu administracji wnioski nie są szybko rozpatrywane. Chcemy wpłynąć na zmianę procedur, by pomoc unijna była wypłacana sprawniej - proponuje Woch.

Jakie mają szanse? "To gest rozpaczy"

Tymczasem, by komitet wyborczy mógł zarejestrować listę w wyborach do Parlamentu Europejskiego, musi w danym okręgu zebrać 10 tys. podpisów obywateli, którzy na stałe tam zamieszkują. Komitety, którym udało się zarejestrować listy okręgowe w co najmniej połowie okręgów, uprawnione są do zgłoszenia pozostałych list bez poparcia zgłoszenia podpisami wyborców. Większość małych komitetów nie ma na to jednak kompletnie żadnych szans.

Po co więc w ogóle zgłaszają chęć startu w wyborach? - Powodem prawdopodobnie jest rozpacz - mówi dr Wojciech Jabłoński, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. - W polskim systemie politycznym można startować tylko i wyłącznie z dużej partii, gdy ma się poparcie jej kierownictwa. Jeśli zaś ktoś nie chce być wierny ideałom zabetonowanych partii, to decyduje się na taki krok - tłumaczy.

Więcej o:
Copyright © Agora SA