"Książeczki" zdecydowały o naszych samorządach? "To są wybory, w których nie znamy kandydatów"

Czy rzeczywiście broszurowy format kart do głosowania sprawił, że PSL dostał rekordowe poparcie, a prawie jedna piąta wyborców oddała nieważny głos? Nie wszyscy tak sądzą.

W skali kraju w głosowaniach do sejmików województw oddano w tym roku 17,93 proc. nieważnych głosów. W głosowaniach na wszystkich szczeblach ich średni udział wyniósł 9,76 proc. - najniższy był w głosowaniu na wójtów, burmistrzów i prezydentów miast.

Te liczby niektórych niepokoją - pojawiają się teorie, według których winą za nie można obarczyć książeczkową konstrukcję kart do głosowania . Tylko karta do głosowania na wójtów, burmistrzów i prezydentów miast składała się z jednej strony. Pozostałe karty były broszurami, w których na jednej stronie znajdowała się lista kandydatów z jednego komitetu wyborczego. Jeśli głosujący postawił krzyżyk na więcej niż jednej liście, głos był nieważny.

"Te wybory są najdalej od nas"

Dr Anna Materska-Sosnowska, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, nie uważa jednak, żeby sama forma kart mogła mieć znaczący wpływ na liczbę nieważnych głosów. - Przede wszystkim najwięcej głosów nieważnych jest w wyborach do sejmików województw i, niestety, kolejne wybory potwierdzają, że przy tym etapie faktycznie powstają głosy nieważne. To są wybory najdalej od nas - wybory, w których często nie znamy kandydatów, a kampania jest najsłabiej robiona - mówi w rozmowie z portalem Gazeta.pl.

Wg ekspertki sam format kart do głosowania mógł jednak mieć pewien wpływ na wynik. - Prawdopodobnie tak było, ponieważ jest więcej nieważnych głosów niż w poprzednich wyborach. Mimo że nie były to pierwsze wybory, w których zastosowano broszury - mówi.

Na dole każdej strony każdej karty wydrukowano instrukcję, jak zagłosować. - Można było ten napis umieścić na górze strony i większymi literami - zauważa Materska-Sosnowska. - Ale nie wydaje mi się, że to był decydujący czynnik - dodaje.

PKW po wyborach podała nawet listę głosowań, w których korzystano z broszur, a nie z pojedynczych stron czy też płacht w przypadku dużej liczby list. Sędzia Zabłocki poinformował na jednej z konferencji prasowych Komisji, że karty w formie broszury były wcześniej stosowane w 1991, 1993, 1997, 2001, 2005, 2007 i 2011 r., a w wyborach samorządowych w 1998, 2002, 2006, 2010 r.

Film? "Można to było lepiej zaprezentować"

Winą za duży udział nieważnych głosów obarczany jest też film instruktażowy PKW, który miał być niejasny i wprowadzać w błąd, ponieważ pokazywał rysunki kart do głosowania, które wyglądają jak pojedyncze strony. Stąd niektórzy wyborcy mieli nabrać przekonania, że powinni zaznaczyć krzyżyk na każdej kartce w broszurach.

 
 

- Na pewno można to było lepiej zaprezentować. Bez dwóch zdań - mówi Materska-Sosnowska. - Jeśli jednak wyborca miał wątpliwości, mógł też zapytać komisję, która mogła udzielić informacji odnośnie do tego, czy głosuje się na każdej stronie, czy nie, mimo że to było napisane na dole każdej strony - dodaje.

"Książeczka" wypracowała wynik PSL?

Nieszczęsny format karty to głosowania ma też być powodem tak dobrego wyniku Polskiego Stronnictwa Ludowego. Partia w sejmikach zdobyła w skali całego kraju ponad 23-procentowe poparcie, podczas gdy sondaż exit polls dawał jej 17 procent. Łącznie PSL zdobyło 157 mandatów, w dwóch województwach zdobyło najwięcej mandatów ze wszystkich partii, a w czterech osiągnęło najlepszy wynik procentowy.

To najlepszy wynik w historii tej partii. PSL przed wyborami wylosował pierwszy numer dla swojego komitetu wyborczego, dzięki czemu nazwiska kandydatów partii znalazły się na pierwszej stronie "książeczki".

Dużym partiom to pomaga

Czy to dlatego PSL dostał dużo więcej głosów, niż ktokolwiek się spodziewał? - Dzięki temu może nie, ale myślę, że trochę punktów za to dostał - twierdzi Materska-Sosnowska.

Partie polityczne w każdych wyborach losują numery list wyborczych, żeby uniknąć podejrzeń o faworyzowanie - politycy zwykle najbardziej chcą wylosować jedynkę. - Jeśli mówimy o dużych, rozpoznawalnych partiach, to myślę, że to im pomaga - komentuje politolog.

- Oczywiście jeśli spojrzymy na inne wybory, w których była książeczka, to wyniki partii, które były na pierwszym miejscu, nie były powalające czy nawet dające mandaty. Więc samo pierwsze miejsce w książeczce oczywiście niczego nie determinuje - zaznacza Materska-Sosnowska. - Ale mogło to w tym wypadku jakoś pomóc czy zaważyć, bo, szczerze mówiąc, to są właśnie te wybory, które sprawiają nam najwięcej problemów i w których nie znamy kandydatów - dodaje.

"PKW nie zdałaby egzaminu z budowy kwestionariusza"

Zmiany kart w kolejnych głosowaniach domagali się kilka dni po wyborach protestujący w różnych polskich miastach. Prof. Janusz Czapiński, socjolog z SWPS, stwierdził w rozmowie z Janiną Paradowską w Radiu TOK FM, że w książeczkach do głosowania zabrakło instrukcji jej wypełnienia lub spisu treści.

- Państwowa Komisja Wyborcza nie zdałaby na wydziale psychologii, gdzie pracuję, prostego egzaminu z budowy kwestionariusza - mówił w Poranku Radia TOK FM. - Bo istotą budowy kwestionariusza jest sprawdzenie w pilotażu, w badaniu na niewielkiej grupie osób, czy instrukcja jest w pełni zrozumiała - zaznaczył.

Janina Paradowska zauważyła jednak, że w każdym lokalu w wielu miejscach wisiały wyraźne instrukcje, które mówiły, że głosować można tylko na jedną listę.

Wcześniej nie było problemu

Przypomniała też, że książeczki wcale nie były nowością. PKW zaznacza, że broszury są używane w głosowaniach od 1991 r. i od tego czasu pojawiały się wiele razy. Ostatnio w maju, podczas wyborów do europarlamentu. - W żadnej z poprzednich edycji nie był podnoszony problem, że taka karta wpływała na decyzję wyborcy - podkreśla sędzia Stanisław Zabłocki, członek PKW.

Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.