Wybory 2011. ''Mam dość!'' Emocje zaszkodzą kampanii Tuska?

REKLAMA
- Ja już nie mogę. Mój Boże, mam dość! - zapłakana, ledwo mówiąca ze wzruszenia, mieszkanka Kutna nie dopuszcza Donalda Tuska do głosu. Trwa trzeci dzień autobusowej kampanii szefa rządu. Czy protesty i żale, których wysłuchuje - za pośrednictwem mediów - cała Polska, pomogą, czy zaszkodzą wyborczemu wynikowi Platformy Obywatelskiej?
REKLAMA

W czasie spotkań z premierem emocje rosną. Niektóre rozmowy przypominają słynne już żale poszkodowanego po przejściu burzy hodowcy papryki, który dramatycznie pytał premiera "jak żyć"? Takie rozmowy ( ta z papryką została nawet wykorzystana na ostatniej konwencji PiS ) powtarzają się teraz niemal co dzień. Donald Tusk, w czasie przedwyborczego objazdu, trafia na wiele podobnych pytań i setki skarg. I na kiboli, dla których kampania autobusowa szefa rządu jest okazją do wyrównania rachunków za walkę ze stadionowym chuligaństwem.

REKLAMA

Dziennikarze na karku

Poniedziałek, pierwszy dzień akcji "tuskobus", Kujawsko-Pomorskie. W miejscowości Skępe premier musi wysłuchać pierwszych skarg na bezrobocie, wysokie podatki, niskie emerytury. Padają pytania: "Jak żyć za tysiąc złotych miesięcznie?", "jak mam wykarmić moje dzieci?" oraz "dlaczego rząd nic nie robi?". Tusk odpowiada, że jest kryzys i nigdy nie będzie tak, że z "abstrakcyjnego banku" będzie można wyciągać, ile się chce pieniędzy.

"Kto nie ma czasu słuchać, niech zrezygnuje"

Potem mówił dziennikarzom, że "im prawdziwsza rozmowa, tym więcej wymaga wzajemnej cierpliwości". - Ludzie mają prawo oczekiwać od każdej władzy, czy od każdego polityka słuchu. Kto nie ma czasu słuchać, niech zrezygnuje z polityki - apelował.

"Mój Boże, mam dość!"

Już w środę w Kutnie premier słyszy całą litanię skarg zapłakanej kobiety. - Ja już nie mogę. Mam 1000 zł na 4 osoby. Córka może mieć zastawkę serca. Mąż jest po resekcji wątroby. Podjął pracę w ochronie! Syn musiał przerwać naukę szkolną. Niech pan mi pomoże. Niech się pan umówi się ze mną na spotkanie! Nie mam do kogo iść! - kobieta ledwo jest w stanie mówić przez łzy. - Ja już mam dosyć - płacze. Emocje są o wiele intensywniejsze niż w słynnej rozmowie z "paprykarzem" sprzed dwóch miesięcy.

- Niech pani nie płacze - prosi Donald Tusk. Po chwili pyta: - Ma pani jakiś dokument? I prosi o zanotowanie nazwiska. Po chwili sam dyktuje: imię, nazwisko adres. Kobieta wciąż płacze: - Ja się targnę na własne życie. Mój Boże, mam dość! - Niech nawet Pani tak nie mówi - Donald Tusk jest wyraźnie zakłopotany. Zapowiada interwencję. I prosi: - Bez desperackich myśli.

REKLAMA

"Pan premier przyzna, jest bardzo źle!"

Kilkadziesiąt minut później. Wciąż Kutno. - Co rząd zamierza zrobić z matkami samotnymi w naszym kraju? Kiedy zostaną podniesione progi na zasiłek rodzinny? (...) Jest strasznie. Pan premier przyzna, jest bardzo źle! - mówi wzburzona mieszkanka Kutna.

Znów lekko zakłopotany premier uważnie słucha, przytakuje. - I powiedz, że się borykasz, że córka kończy szkołę i boi się, że dalej już nie będzie się uczyć - wtrąca się kolejna kutnianka.

"Progi podniesiemy"

Tusk nie może się przebić z odpowiedzią. Skarżących się kobiet przybywa. W końcu udaje się: - Nie ma miesiąca byśmy nie rozmawiali, czy w tej chwili jest możliwe podniesienie progów, bo wiemy ilu ludzi wypada przez to, że progi nie są waloryzowane - mówił Tusk. - Ja wiem, że z punktu widzenia biorcy to są śmiesznie małe pieniądze. Ale jak się z tego bierze pula ogólnopolska to są bardzo duże pieniądze - tłumaczy. - Na pewno w 2012 musi dojść do waloryzacji progów - zapowiada.

Konin: Robota jak robota

Godzinę po wizycie w Kutnie "tuskobus" przyjeżdża do Konina. Tu atmosfera znacznie lepsza, partyjni specjaliści od kampanii mogą odetchnąć. W Koninie słychać śmiech i premier otoczony mieszkańcami może błyszczeć. - Współczujemy ciężkiej pracy! - ktoś krzyczy. - Robota jak robota - skromnie odpowiada Tusk. - Dziękujemy za boisko! W Koninie tyle tych boisk! - mówi któraś z kobiet. Tłum ludzi. Premier rozdaje autografy. Kolejny okrzyk: - Dopuśćcie mnie do premiera, bo chcę rękę uścisnąć. Mogę przyrzec, że nie będę mył tej ręki do jutra do kolacji! - zapowiada. Kilkadziesiąt metrów od "tuskobusa" coś śpiewa grupa kiboli.

REKLAMA

"To emeryci, czy Palikot?"

Chwilę później konferencja. Ze zmarszczonymi brwiami premier komentuje najnowsze newsy kampanijne. Nagle słychać krzyk z megafonu: - Panie premierze, emeryci czekają na Pana i chcą porozmawiać o głodowych emeryturach! Tusk przerywa na moment, i półżartem pyta: - To emeryci, czy Palikot? I od razu podejmuje przerwany wątek.

"Dość kłamstw" i kibole

Podobne akcje towarzyszą objazdowi od początku. We wtorek w Piastowie na Mazowszu premiera powitał transparent "Dość kłamstw". Członkowie Ruchu Palikota przez megafon domagali się od Tuska, aby debatował z ich liderem. W środę spotkanie z poznańskimi kupcami przeniesiono. Poznańska, że "Gazeta Wyborcza" dowiedziała się , że sztabowcy PO wystraszyli się zapowiadanej akcji kiboli Lecha Poznań .

Prof. Środa: Jeżdżenie po kraju to wyraz niezłej odwagi

Czy Platformie zaszkodzi decyzja o wysłaniu "tuskobusa" w Polskę? - Skoro podjęto taką decyzję, to na podstawie jakich badań. Premier byłby samobójcą, gdyby decydował się na coś, co przyniesie mu stratę popularności - mówi naszemu serwisowi wyborczemu profesor Magdalena Środa . - Jeżdżenie po kraju to wyraz niezłej odwagi. Poparcie dla Palikota rośnie to nie dlatego, ze jest w mediach, tylko dlatego, ze jeździ po kraju. Premier doskonale o tym wie i dlatego się na to zdecydował - mówi.

Prof. Grabowska: Objazd Tuska prowokuje przeciwników

Profesor Mirosława Grabowska: - Myślę, że ludzie docenią odwagę i determinację premiera Tuska i jego otwartość na spotkania z ludźmi na niereżyserowanych spotkaniach - mówi nam socjolożka. - To prowokuje przeciwników, ale daje tez możliwość ludziom wyrobienia sobie takiego bardziej osobistego zdania czy opinii o premierze. O ile na powierzchni zjawisk drażnią te plakaty, o tyle wydaje się ze premier umie rozmawiać i nawiązać kontakt z ludźmi i bilans będzie raczej pozytywny niż negatywny - przewiduje.

REKLAMA

"Nic nie zastąpi prawdziwej, szczerej rozmowy"

Przez trzy tygodnie, które pozostały do wyborów, każdego dnia "tuskobus" ma odwiedzić co najmniej kilka polskich miejscowości. Tusk mówi, że będzie starał się docierać przede wszystkim do miejsc, które "bywają na uboczu wielkich zdarzeń, choć często także w tych mniejszych miastach dzieją się rzeczy wielkie". - Nic nie zastąpi prawdziwej, szczerej rozmowy - stwierdził.

W najbliższych dniach Tusk ma odwiedzić Wielkopolskę i Zachodniopomorskie.

Autobus Tuska. Co kryje się w jego wnętrzu? [ZDJĘCIA]>>

Śmieszne i straszne. Przeróbki plakatów wyborczych [ZDJĘCIA] >>

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory